środa, 7 kwietnia 2010

Movimiento Libertario Cubano: Kubańscy anarchiści


W połowie lipca 2008 iberyjski alternatywny portal informacyjny A Las Barricadas (www.alasbarricadas.org) wysłał pytania kubańskim anarchistom. Oto przygotowany na ich podstawie wywiad.


Rozmawiamy z przedstawicielem Kubańskiego Ruchu Wolnościowego (Movimiento Libertario Cubano, MLC), organizacji złożonej z anarchistów działających na uchodźstwie w różnych częściach świata. W czasach widocznych zmian i przemian pokazywanych przez amerykańskie oraz europejskie media warto byłoby wiedzieć z pierwszej reki co dzieje się na wyspie. Odejście Fidela Castro spowodowało różne spekulacje na temat przyszłości komunistycznego reżimu pod rządami Raúla Castro. Oto wywiad:

Rozpocznijmy od krótkiej informacji o historii skierowanej do naszych czytelników. Czy mógłbyś krótko opowiedzieć o korzeniach ruchu anarchistycznego na Kubie?

Witam! Jeśli ktoś chce poznać historię naszego ruchu powinien sięgnąć do pracy naszego towarzysza Franka Herrnandeza - "Kubański anarchizm" opublikowanej w różnych językach. W skrócie - historia ruchu jest podobna do historii anarchistów w całej Ameryce Łacińskiej z tą różnicą, że nasi ludzie byli zaangażowani w stosunkowo późno rozpoczętą walkę o niepodległość Kuby. W pierwszych kubańskich związkach zawodowych działało wielu anarchistów, którzy byli ich animatorami. Te wpływy trwały w niektórych sektorach produkcji aż do późnych lat 50-tych, czyli czasów otwartej konfrontacji z dyktaturą Batisty.

Bezpośredni udział w walce brali związkowcy, członkowie Kubańskiego Zrzeszenia Wolnościowego (Asociación Libertaria Cubana) a także, w mniejszym stopniu, nasi towarzysze z Ruchu 26 Lipca (Movimiento 26 de Julio). Warto zauważyć, że w latach 50 kubański ruch anarchistyczny był jednym z najaktywniejszych w Ameryce Południowej. Brał udział w wielu wspólnych działaniach takich jak Konferencja Anarchistyczna, która odbyła się w kwietniu 1957 roku w Montevideo i na której zdecydowanie poparto walkę kubańskiego ludu z dyktaturą Batisty.

Ludzie w Europie nie wiedzą - jaka była rola anarchistów w rewolucji kubańskiej?

Jak wspomniałem, my anarchiści w miarę naszych możliwości i ze względu na rewolucyjne idee braliśmy udział w walce przeciw dyktaturze. Przyłączyliśmy się do ogólnokrajowego świętowania klęski sił Batisty oraz rozwiązania jego armii.

Jednakże od samego początku anarchiści z nieufnością podchodzili do kultu jednostki, przywództwa oraz nacjonalistycznych i militarystycznych haseł, których personifikacją był Fidel Castro oraz krąg jego ludzi. Jak się okazało ta nieufność była uzasadniona. Na przykład Castro bezpośrednio interweniował i manipulował X Kongresem Konfederacji Kubańskich Pracowników (X Congreso de la Confederación de Trabajadores de Cuba) aby wzmocnić wpływy swojej grupy. Łamał przy tym zasady autonomii ruchu robotniczego. Od tamtej pory anarchiści stali się bardziej podejrzliwi.

Przyjęli również stanowisko sprzeciwiające się postępującej centralizacji władzy politycznej. Wszystko to wyrażono w manifeście który prezentował obawy przed koncentrowaniem władzy zarówno przez Kościół katolicki jak i Partię Komunistyczną, wśród kadry której znaleźli się ludzie sprawujący funkcje polityczne za czasów dyktatury Batisty. Wiedzieliśmy, że nie wszyscy w międzynarodowym ruchu anarchistycznym podzielali nasze krytyczne nastawienie, a wielu po prostu czekało przez wiele lat obserwując co się dzieje, do czasu gdy proces zawłaszczenia rewolucji zniszczył jej ducha.

Dzisiaj nie mamy wątpliwości, że stanowisko kubańskich anarchistów sprzed 50 lat okazało się całkowicie trafne. Krótko mówiąc doszło do tego co działo się od czasów I Międzynarodówki, gdy rewolucje nie prowadziły do powstawania "rewolucyjnych" rządów, ale biurokratycznej, autorytarnej zarazy prowadzącej do zduszenia rewolucji oraz narzucenia porządku przez nową dominującą w państwie klasę.

Możesz powiedzieć o emigracji? Czy znaleźliście, po udaniu się na nią, zrozumienie i wsparcie, czy raczej czuliście się wyalienowani?

Nie możemy mówić o tym w czasie przeszłym. Wielu kubańskich anarchistów przebywa na emigracji w różnych częściach świata. Nasze wygnanie jest trudne, jak każde inne. Mówimy tu o oddzieleniu od innych i alienacji tym większych, że pierwsi towarzysze zmuszeni do emigracji musieli działać w tak wrogim środowisku jak Stany Zjednoczone. Trudno to zrozumieć, ale była to konieczność dla ówczesnych kubańskich uchodźców.

Najbardziej dotkliwy był brak zrozumienia ze strony różnych grup anarchistycznych z Europy i Ameryki Pd. radzących nam raczej włączać się w zmiany, które bezkrytycznie popierały. Oczywiście nie wszystkie organizacje anarchistyczne reagowały tak samo. Doświadczyliśmy wielu przejawów solidarności narastających z biegiem czasu, gdy kubański reżim okazywał swoje prawdziwe oblicze. Dzisiaj debaty z lat 60-tych są całkowicie nieaktualne i żaden świadomy anarchista nie mówi o wolnościowej ewolucji wdrażanej przez system polityczny oparty na kontroli ludzi czy wyzysku robotników, funkcjonujący bez istniejących autonomicznych organizacji niezależnych od państwa i zdolnych bronić ludzi przed takim super wyzyskiem ze strony państwa czy kapitału. Pamiętajmy, że na Kubie działa wiele kapitalistycznych przedsiębiorstw z kapitałem hiszpańskim, kanadyjskim, meksykańskim, japońskim, francuskim, włoskim i pochodzącym z innych krajów.

Pomówmy o teraźniejszości. Fidel odszedł na emeryturę przekazując władzę bratu. Co zmieniło się na Kubie?

W naszym ostatnim publicznym oświadczeniu "Coś dzieje się na Kubie?" z maja 2008 roku staraliśmy się wyjaśnić, że "zmiany" zachodzące na Kubie mają czysto kosmetyczny charakter, a ich celem jest stworzenie złudzenia "liberalizacji". Nie zmienia się podstawa funkcjonowania reżimu, czyli struktura władzy - państwowy kapitalizm, przywileje dla ważniejszych biurokratów, a w szczególności wojska, monopolizacja podejmowania decyzji i wyrażania opinii przez jedną partię, całkowita kontrola ludności, itp. Zmienia się jednak nastawienie ludzi. Dziś widać, że przestają się oni bać represji i zaczynają przejmować przestrzeń publiczną. Nie da się już ukryć trudów życia codziennego i każdy o tym wie. Pojawiają się mniej lub bardziej zorganizowane formy oporu, itp. Wszystko to daje możliwość rozwoju różnorodnych scenariuszy i właśnie w tym pokładamy nasze nadzieje. Nie mamy również złudzeń co do tego, że szczyty władzy będą chciały po raz kolejny zwyciężyć.

W Europie słyszy się o kolejkach, w których Kubańczycy muszą stać aby kupić telefon komórkowy albo uzyskać dostęp do internetu. Czy ruszyła spirala konsumpcjonizmu?

Nie. Konsumpcjonizm nie jest możliwy na Kubie, ponieważ głównym problemem jest tam radzenie sobie z podstawowymi sprawami takimi jak zdobycie żywności, dach nad głową, transport, itp. Płace robotników nie wystarczają nawet na pokrycie tych potrzeb, więc muszą oni ograniczać się do otrzymywanych przydziałów. Na Kubie mamy nadwyżkę obcej waluty posiadanej przez osoby otrzymujące wsparcie od rodzin przebywających za granicą. Ta nadwyżka pozwala na zakup "luksusów" takich jak komputery czy telefony komórkowe, na których kupno dopiero niedawno pozwolono. Ekonomiczne problemy reżimu są tak duże, że bez żadnej przesady można stwierdzić iż wsparcie w obcej walucie jest prawdopodobnie większe niż suma krajowych płac. Wyjaśnia to również sytuacje w której 20% mieszkańców Hawany nie jest zainteresowanych zdobyciem pracy. Dlaczego ktoś otrzymujący pomoc z zagranicy, zawsze większą niż 20 dolarów miesięcznej pensji, miałby pracować? Reżim nie ma odpowiedzi na tego typu pytania i powtarza jedynie apele o poświęcenie oraz dyscyplinę pracy, nie dając w zamian nic. W tym samym czasie klasa rządząca ma dostęp do najlepszych dóbr i usług. Paradoksalnie wysokie bezrobocie istnieje wśród grup, które nie były wcześniej prześladowane, a dziś istnieją wbrew wszelkiej logice, zajmując się handlem ulicznym, prostytucją i kradzieżami. W połączeniu z silnym rasizmem - kulturowym i instytucjonalnym - wyjaśnia to między innymi dlaczego na Kubie jest tak wielu młodych Afro-Kubańczyków.

Czy istnieje szansa na większe zmiany wśród ludzi? Czy grupy opozycji politycznej się mobilizują?

Uważamy że ludzie stracili wszelką nadzieję i spotykają się z zakazem prezentowania jakiejkolwiek alternatywy jeśli chodzi o akcje społeczne czy polityczne. Myślą o sposobach udania się na emigrację uważając to za jedyną nadzieję ucieczki od codziennej udręki. "Widoczna" opozycja to tylko zbieranina bez spójnego pomysłu. Jest napędzana prymitywnym i patologicznym sprzeciwem wobec Castro. Z drugiej strony konieczne jest rozróżnienie odmiennych grup ideologicznych w ramach opozycji. Znajdziemy wśród nich zarówno te mocno połączone z jankeską dyplomacją jak i opowiadające się za niepodległością. Oczywiście nie może być żadnego sojuszu między tymi nurtami. My anarchiści nie możemy postąpić inaczej jak działać na rzecz wzmocnienia drugiej z tych opcji aby stała się bardziej popularna wśród ludzi.

Jak postrzegacie wpływy Hugo Cháveza na Kubę? Już przed laty złamał on blokadę gospodarczą inwestując na wyspie miliony dolarów. Czy miało to jakieś skutki polityczne?

Po pierwsze trzeba powiedzieć, że tak zwana blokada to nie tylko slogan lansowany na Kubie ale wiele działań podjętych przez USA pod pozorem "embarga" - wzmacnianych w czasie rządów Republikanów przez prawa takie jak Helmsa-Burtona and Torricelli`ego - w głupi sposób ograniczające wymianę handlową, ale nie znoszące jej. Obecnie USA prowadzi wymianę handlową z Kubą o wartości 500 milionów dolarów rocznie. Wielkim problemem Kuby jest jednak niemal zerowa możliwość płacenia za import, co staje się przyczyną zadłużenia nawet w kontaktach z państwami Ameryki Łacińskiej i powoduje eksport lekarzy, nauczycieli, trenerów sportowych czy doradców wojskowych. Takie relacje Kuba ustanowiła z Wenezuelą Cháveza. Eksport lekarzy i nauczycieli tłumaczy wyraźny spadek poziomu ochrony zdrowia czy edukacji. Doradcy wojskowi są bez wątpienia pomysłodawcami stworzenia w Wenezueli nowych służb wywiadowczych i kontrwywiadowczych, mających kontrolować i koordynować działania represyjne, a wspomaganych siecią płatnych informatorów oraz ochotników w całym kraju, kontrolujących aktywność obywatelską i zorganizowanych na wzór niesławnej kubańskiej służby bezpieczeństwa G2. Wenezuelczycy nazwali tą kopię "Sapero Law" - nawiązując do sieci informatorów i Chávez został niedawno zmuszony do rozwiązania jej.

Wracając do tematu, trzeba dodać, że Kuba stała się silnie uzależniona od Wenezueli szczególnie w handlu ropa naftową. Zależność taka ma jednak miejsce również w handlu z Chinami, kolejnym krajem wspierającym Kubę. Jeśli chodzi o wpływy polityczne uważamy, że kubańscy przywódcy w miarę możliwości starają się skłaniać ku "modelowi chińskiemu", a nie wenezuelskiemu. Jednak jasne jest, że Kuba, chcąc czy nie chcąc będzie musiała popierać inicjatywy Cháveza w regionie.

Co z wpływem lewicowego populizmu z Ameryki Południowej?

Wzrost popularności idei populizmu dał kubańskiemu reżimowi możliwość zaczerpnięcia powietrza ale również oddalił go od najbardziej świadomej, rewolucyjnej i autonomicznej grupy społeczeństwa, która utraciła nadzieję na to, że Chávez, Morales, Correa czy Ortega, a z pewnością kubańska dyplomacja, powstrzymają się od działań przeciwko ruchom ludowym w Wenezueli, Boliwii, Ekwadorze czy Nikaragui. Obecny południowoamerykański populizm stanowi nic innego jak jedynie próbę rozwinięcia regionalnego kapitalizmu. Jest to nieugruntowany trend podlegający licznym odchyleniom, co nie daje kubańskim władzom długoterminowych gwarancji. Między innymi z tego powodu uważamy, że rząd stara się grać na czas. Jednocześnie populistyczne rządy są politycznym zabezpieczeniem dla reżimu. Jednak jego głównym problemem wciąż jest niemożność zapewnienia nawet odpowiedniego wyżywienia ludności, a kwestia ta musi zostać rozwiązana przed utworzeniem regionalnego bloku kapitalistycznego w Ameryce Południowej.

Przez kilka lat nie mieliśmy wiadomości o MLC. Jak przedstawiają się wasze kontakty z anarchistami na świecie?

MLC stara się poprawić kontakty z międzynarodowym ruchem anarchistycznym. Przez dłuższy czas musieliśmy pokonywać różne opory i wzmacniać nasze sojusze. Wiele grup za priorytet postawiło sobie wyrażanie solidarności z kubańskimi anarchistami. Przykładem jest Grupa Wsparcia dla Kubańskich Niezależnych Wolnościowców i Syndykalistów (GALSIC) i wenezuelska "El Libertario" (www.nodo50.org/ellibertario).

Praca historyczna Franka Fernandeza o ruchu anarchistycznym została wydana w Hiszpanii przez Fundację Anselmo Lorenzo (Fundación Anselmo Lorenzo), we Włoszech przez Zero in Condotta, a w USA przez Sharp Press, itd.

Prowadziliśmy działania solidarnościowe z anarchistami na całym świecie oraz w sprawach bieżących. Było to możliwe dzięki strukturze MLC który nie jest typową organizacją ale raczej rozwijającą się siecią koordynacyjną kubańskich anarchistów łączącą różne nurty od anarchosyndykalizmu, specyfizmu [południowoamerykański nurt anarchizmu zakładający udział w szerszych ruchach społecznych i budowę organizacji anarchistycznych na tej bazie - przyp. tłum], neo-platformizmu [platformizm - nurt anarchizmu zakładający federalizm i wspólną działalność organizacyjną w ramach ruchu, przez niektórych wiązany z anarchokomunizmem], prymitywizm [nurt odrzucający konsumpcjonizm i modernizm], insurekcjonizm [nurt stawiający przede wszystkim na akcje bezpośrednie, w tym również działalność zbrojną], eko-anarchizm, a nawet subkulturę punk, pomimo że w wielu sprawach są one ze sobą sprzeczne lub niekompatybilne. Główną osią i motywem istnienia tej koordynacji jest solidarność z towarzyszami, niezależnymi syndykalistami i kolektywami kontrkulturowymi mająca jasny cel budowy szerokiego ruchu antyautorytarnego pielęgnującego ideały anarchizmu tak obcesowo zgniecione, ale nie zniszczone, przez dyktaturę braci Castro.

Zapewne niektórzy towarzysze wciąż mają obiekcje, ponieważ wciąż postrzegają państwo kubańskie z rządzącą nim elitą jako siłę rewolucyjną i socjalistyczną. Są to jednak wyjątki i stają się z biegiem czasu raczej przypadkami anegdotycznymi. Wcześniej czy później MLC zostanie równoprawną częścią międzynarodowego ruchu i nikt nie będzie w to wątpił.

Jaki obrót według was mogą w najbliższych latach przyjąć wydarzenia na Kubie?

We wcześniejszych wywiadach już o tym mówiliśmy. Po prostu wierzymy w zdolność ludzi do autonomicznego organizowania się i w tym pokładamy nadzieję. Nie chodzi o czekanie aż sytuacja dojrzeje do zmian, ale przyłączenie się, w miarę możliwości, do rewolucyjnych, antyautorytarnych, samorządnych działań na Kubie. Wierzymy, że sytuacja tworzy wiele powodów do aktywności, ale zdajemy sobie sprawę, że reżim oraz elita władzy będą chciały stłumić i zminimalizować takie działania.

Wiemy o trudnościach jakim stawiają czoła bojowi działacze oraz skuteczności działań państwowych służb bezpieczeństwa - jedynych przejawach prawdziwie efektywnego działania reżimu, ale nie powstrzyma to naszych działań, ponieważ jest to sens istnienia naszego ruchu.

Czym jest MLC, jacy ludzie go tworzą?

Już o tym mówiliśmy. Jesteśmy siecią kubańskich anarchistów. Jako anarchiści nie różnimy się od innych przedstawicieli ruchu walczących z narzucaniem dominacji i strukturami władzy. Jest tylko jedna różnica - my mamy do czynienia z hierarchicznym społeczeństwem oraz klasą rządzącą wciąż sprawującą władzę pod przykrywką "socjalizmu" i "rewolucji". MLC tworzą ludzie, którzy w swojej pracy i życiu codziennym pozostają niezmienni w dążeniu do tworzenia więzi miedzy wolnymi i równymi ludźmi, do solidarności. Jeśli chodzi o wiek, trzon grupy stanowią, ze względów biologicznych, nie pierwsi uchodźcy z lat 60-tych, którzy zakładali MLC w Nowym Jorku, ale ci, którzy opuścili wyspę w latach 70, 80 i 90-tych.

Czy na Kubie działają anarchiści? Czy poza MLC działają na uchodźstwie jakieś inne grupy?

Nie słyszeliśmy o innych grupach anarchistycznych na uchodźstwie, ale jeśli istnieją nie jest to dla nas żadnym problemem. Chętnie byśmy z nimi współpracowali i rozważyli możliwości prowadzenia wspólnych akcji. W latach 80-tych istniały dwa kolektywy wydawnicze - jeden skupiony wokół gazety "Guangara Libertaria", a drugi "A Mayor". Oba koegzystowały w ramach sieci koordynacyjnej działającej pod tym samym skrótem [MLC - przyp. tłum.].

Jeśli chodzi o anarchistów na Kubie wiemy że istnieją i działają nielegalnie w podziemiu od pół wieku. Problemem tych, którzy pozostali na Kubie są systematyczne represje za każdym razem gdy otwarcie demonstrują. Stały się one udziałem wiejskich syndykalistów z grupy Zapata pod koniec lat 70-tych i na początku lat 80-tych. Jest to jeden z powodów z których anarchiści starają się pozostać niewykryci i pozostają w cieniu. Poza tym w ostatnich latach powstał ruch przeciwko establishmentowi tworzony przez kontrkulturową młodzież powodujący ferment i dający podstawy do tworzenia się spontanicznego nurtu anarchistycznego. Nie wyraża się on jeszcze w głębszy sposób ani w formie stałej kolektywnej działalności. Na Kubie może być o wiele więcej anarchistów niż przypuszczamy. Spontaniczne formy buntu są dobrą podstawą dla ruchu. Jednym z ostatnich wyzwań jest nawiązanie stałych relacji z krajem, czyli przełamanie istniejącej blokady.

Jak układają się wasze kontakty z innymi grupami opozycji?

MLC nie utrzymuje formalnych, regularnych kontaktów z jakakolwiek grupą tak zwanej "opozycji". Dzieje się tak między innymi dlatego, że uważamy iż gdybyśmy działali na Kubie byłyby one naszymi śmiertelnymi wrogami. Mówimy to jasno. Program przedstawiany przez najbardziej nagłaśnianych kubańskich uchodźców to nic innego jak odbudowa kapitalizmu czyli kontynuowanie działań rządu, ale z udziałem prywatnego kapitału kubańskiego akumulowanego dotąd za granicą oraz przeprowadzaniem wyborów w ramach systemu wielopartyjnego. Jesteśmy anarchistami i gdyby takie działania zaczęły być prowadzone na Kubie, sprzeciwialibyśmy się im.

Z drugiej strony istnieje frakcja opozycji nie określająca się jako anarchistyczna, ale zgadzająca się z nami w ważnych kwestiach takich jak samorządność. Wielokrotnie nawet w kontaktach byłych socjalistów lub członków KPK, obecnie określających się jako trockiści, luksemburgiści, itp. okazywało się, że nie mieliśmy problemu w porozumieniu się z nimi. Ta frakcja wśród uchodźców jest jednak niejednorodna i niezorganizowana.

Pamiętajmy również, że uchodźcy to nie ludzie prezentowani przez propagandę Castro jako "Mafia z Miami", w skład której wchodzą byli funkcjonariusze reżimu Batisty, neoliberałowie, baronowie narkotykowi czy ultra nacjonaliści. Nie! Kubańscy uchodźcy w większości należą do klasy pracującej żyjącej z własnej pracy. Mówimy o szlachetnych ludziach inspirowanych ideami podstawowych wolności i praw człowieka, którzy nie popierają jakiegoś zdefiniowanego projektu politycznego, ale po prostu chcą swobodnie pisać, podróżować, organizować się, śpiewać, malować i robić co chcą bez konieczności uzyskania pozwolenia od państwa. Ludzie ci po prostu chcą wrócić aby pracować bez wyzysku i godnie żyć. Ten typ ludzi stanowi większość emigracji. Utrzymujemy z nimi braterskie kontakty w każdej części świata - to jest celem naszego życia. Nie chodzi o wspólny rewolucyjny program, ale podstawowe poszanowanie dla prostych ludzi pracy na co zasługują zarówno na Kubie jak i wszędzie indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz