niedziela, 28 marca 2010

Absurdalność kapitalizmu

Na portalu Centrum Informacji Anarchistycznej pojawił się ciekawy tekst dotyczący faktu wykorzystywania tłumaczy do tworzenia narzędzi, które będą pozbawiać ich samych pracy. W dodatku są zmuszani do wnoszenia opłat za dostęp do tego narzędzia. Czyli można powiedzieć, że płacą za własne przyszłe bezrobocie.

Łatwo można sobie wyobrazić, że dzięki tworzonym przez nich dzisiaj “pamięciom tłumaczeń”, jutro do pracy tłumaczeniowej zamiast 10 pracowników, wystarczy jeden redaktor, który tylko obrobi wstępne tłumaczenie maszynowe.

Jako żywo przypomina to problemy rzemieślników, którzy zbuntowali się na początku XIX wieku przeciwko maszynom odbierającym im pozycję zawodową i zarobek. Następnie ten sam problem dotknął twórców maszyn – robotników – którzy w związku z rozwojem techniki, wytwarzali maszyny w dłuższej perspektywie pozbawiające ich pracy.

sobota, 27 marca 2010

Lionbridge próbuje zmusić tłumaczy do płacenia za owoce ich pracy

Niezadowoleni tłumacze z całego świata wciąż zgłaszają się do Związku Syndykalistów Polski z informacjami na temat swojej pracy dla Lionbridge. Jedna z tych informacji jest być może warta przytoczenia.

Od czerwca, Lionbridge zamierza zmuszać tłumaczy do opłat za korzystanie z narzędzia wspomagającego tłumaczenie, o nazwie Logoport, które jest wymagane w projektach tłumaczeniowych zlecanych przez tą firmę.
Tłumacze często korzystają z narzędzi wspomagających tłumaczenie (tzw. narzędzi CAT), które tworzą pamięci tłumaczeń, w których zapisane są dotychczas przetłumaczone zdania. To usprawnienie bardzo przyspiesza pracę tłumaczy. Teoretycznie, tłumacz może budować własną bazę pamięci tłumaczeń, by osiągać dzięki temu korzyści. Jednak coraz więcej firm wymaga, by tłumacze oddawali swoje pamięci tłumaczeń wraz z projektami nad którymi pracują dla tych firm.

piątek, 26 marca 2010

YURA: Władza Szefów i Władza Pracowników. Taktyki i Możliwości.

Poniższy tekst został napisany przez słowacką sekcję MSP (IWA), Priama Akcia.

26 lutego 2010

W połowie stycznia media informowały, że niezadowolony pracownik firmy Yura Corporation Slovakia Ltd. w Hnúšcie uderzył szefa w reakcji na zamykanie pracowników spółki aby pracowali w godzinach nadliczbowych. Istnieją różne opinie na temat tego wydarzenia. Z jednej strony pracownicy są zachwyceni, że ktoś wreszcie wyraził swoje niezadowolenie z okropnych warunków pracy. Z drugiej strony, istnieją obawy, że spółka po prostu spakuje się i przeniesie w "bardziej opłacalne" miejsce.

Fabryki Yury w Lednickckiej Rovnie, Hlohovcu, Rimavskiej Sobocie i Hnúšcie obecnie zatrudniają około 3 700 pracowników. Większość pracowników w Rimavskiej Sobocie i Hnúšcie mają podstawowe wykształcenie i pochodzą z rodzin słabszych społecznie, dojeżdżających do pracy z sąsiednich wsi i miasteczek.Stopa bezrobocia w tym regionie osiągnęła prawie 30%, a więc pracodawcy (nie tylko w Yurze) mogą praktycznie traktować pracowników jak im się podoba.

PODSTAWOWE PROBLEMY W YURZE

Przymusowe nadgodziny. Praca w godzinach nadliczbowych w Yurze jest obowiązkowa. Na przykład, jeśli chcesz się zatrudnić w Rimavskiej Sobocie, nie możesz uniknąć pytania, czy chcesz przepracować duże ilości 12-godzinnych dni roboczych. Jeśli odmówisz, szansa zatrudnienia spada do zera. Wielu pracowników potwierdziło, że pracuje więcej godzin nadliczbowych niż jest dozwolone na mocy Kodeksu Pracy. Problemy wynikają także z odpoczynku po 12-godzinnych zmianach i płatności za nadgodziny.

niedziela, 21 marca 2010

Własność pracownicza i radykalna demokracja – czyli czego lewica mogła nauczyć się z lekcji feminizmu i upadku państwa

Tekst ten niektórym może wydać się mało odkrywczy – przyznaję jest raczej powtórzeniem ogólnie znanych prawd, jednak chciałbym nieco uporządkować dwie kwestie zaznaczone w tytule, a że czasy mamy dla radykalnej lewicy ciężkie i powtarzanie oczywistości raczej nie zaszkodzi.

Obiegowa teza głosi, że lewica znalazła się w kryzysie po tym jak upadł Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich, jego degeneracja i rozpad bowiem miały rzekomo na zawsze skompromitować lewicowe ideały. Zwolennicy tej tezy zdają się głosić co następuje, antykapitalizm musi skończyć się stalinizmem, stalinizm breżniewszczyzną, a breżniewszczyzna kontrrewolucją pod sztandarami demokracji w stylu Jelcyna i Wałęsy. Tymczasem kryzys lewicy zachodnioeuropejskiej, demontaż państwa socjalnego w krajach OECD i upadek ZSRR były efektami jednego procesu, czyli odejścia od kompromisu klasowego i powrotu do starej idei państwa jako opiekuna bogatych. Ci którzy uważają, że lewica europejska popadła w marazm po śmierci moskiewskiego patrona mylą przyczyny ze skutkami. Idee lewicy europejskiej (czy raczej jej głównego nurtu) stały się anachroniczne ponieważ powstały w warunkach, które przeszły do historii wraz z objęciem rządów przez Reagana, Thatcher, Gorbaczowa, czy Deng Xiaopinga, a więc twórców współczesnego państwa jako pięści i pałki biznesu. Lewica propaństwowa faktycznie znalazła się w ciężkiej sytuacji.

sobota, 20 marca 2010

Artyści jako użyteczni idioci gentryfikatorów

Powiązania pomiędzy osiedlaniem się artystów w zdegradowanych obszarach miejskich i późniejszą gentryfikacją tych obszarów są dość dobrze znane. Gdy obszar staje się "atrakcyjny" dla konsumentów produktów kulturowych, a mieszkanie na tym obszarze staje się "cool", czynsze idą w górę.

W końcu, również większość niekomercyjnych i niezamożnych artystów zostanie zmuszona do opuszczenia tych obszarów. Niektórzy artyści uważają, że są po tej samej stronie ekonomicznej barykady co „zwykli ludzie”. Sami nie są bogaci i gardzą juppiszonami i burżuazją. Znają mechanizmy gentryfikacji i są im przeciwni. Jednak ciężko im uznać rolę, którą sami odgrywają w procesie gentryfikacji.

Sztuka i przedsięwzięcia kulturalne mogą być darmowe i „ludowe” gdy odbywają się na ulicy. Są jednak produktem komercyjnym. Artystyczna rozrywka jest rodzajem biznesu, a miejsca powiązane ze "sceną artystyczną" zyskują na kapitale kulturowym, tak jak właściciele budynków. Nawet darmowa sztuka na ulicy może zwiększać "wartość" dzielnicy, przynosząc korzyść posiadaczom nieruchomości i kapitału.

niedziela, 14 marca 2010

Wdrażanie Procesu Bolońskiego w Polsce

15 czerwca 2009, Ministerstwo Edukacji skierowało do uzgodnień międzyresortowych i tzw. „konsultacji społecznych" projekt o nazwie „Założenia do nowelizacji ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki.” Według planów Ministerstwa, proponowane zmiany powinny zacząć obowiązywać przed rozpoczęciem roku akademickiego 2010/2011 i dlatego też zmiana ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym oraz Ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz stopniach i tytule w zakresie sztuki, a także niektórych innych ustaw ma zostać przepchnięta przez parlament tak, by weszła w życie najpóźniej w dniu 1 października 2010 r.

Podstawy ideologiczne

„Założenia do nowelizacji ustawy” są 80 stronicowym dokumentem, w którym zawarta jest ideologiczna wizja reformy szkolnictwa wyższego zgodnie z neoliberalnymi dogmatami nakreślonymi w tzw. „Procesie Bolońskim”. Podstawowy sens tej ideologii wyraził najtrafniej Juliusz Auleytner w swoim wyznaniu wiary opublikowanym w ekspertyzie pt. „Uczelnie przyszłości. Czy w Polsce?” przygotowanej na rzecz Komitetu Prognoz Polska 2000+ przy Prezydium PAN:

„Pożądanym kierunkiem w polityce państwa wobec uczelni wyższych jest przygotowanie menedżerów – ludzi umiejących nie tylko doraźnie zarządzać uczelnią. Chodzi o elitę ludzi potrafiących stawić czoła konkurencji zewnętrznej przy pomocy „przedsiębiorstwa” zwanego uczelnią. Uczelnia stała się „przedsiębiorstwem”, produkującym kapitał ludzki. W zakładzie tym obowiązuje rachunek ekonomiczny, kodeks pracy, prawo o szkolnictwie wyższym, badania lekarskie, przepisy bhp i szereg innych szczegółowych regulacji wymagających wiedzy nieakademickiej. Ten nowy model zarządzania nie zawsze idzie w parze z akademicką demokracją! Ta bowiem oparta jest przede wszystkim na argumencie naukowego autorytetu i doświadczeniu przeszłości. Tymczasem w zarządzaniu uczelnią potrzebne są decyzje wyprzedzające, umiejętność spojrzenia w przyszłość.”

piątek, 12 marca 2010

Grecka gorączka, czyli jak kostki domina wywracają kapitalizm

Grecję pogrąża coraz większy kryzys, nie tylko ekonomiczny, ale wynikający z niego kryzys społeczny i idące za nim podkopanie legitymizacji systemu. Unia Europejska wpadła w panikę. Rządy zdają sobie sprawę, że jeśli padnie Grecja, to może wywołać niekontrolowany efekt przewracających się kostek domina – polecą kolejne kraje, w następnej kolejności najpewniej Hiszpania.

Przez ostatnie 20 lat system kapitalistyczny w rozwiniętych krajach mógł trwać jedynie dzięki kredytom. Aby utrzymać poziom życia swoich rodziców, albo nie spaść poniżej pewnego poziomu minimum, zarówno szarzy pracownicy, jak i klasa średnia musieli żyć na kredyt. Bez tego nie byłoby ich stać na mieszkanie, leki, edukację dzieci i ewentualnie cotygodniowe szaleństwa w galeriach handlowych.

Rzucanie na rynek kolejnych produktów kredytowych było jedyną możliwą szansą na odsunięcie nieuniknionego – załamania się systemu kapitalistycznego. Po krachu “państwa socjalnego” w latach 70. klasa rządząca zdawała sobie sprawę z tego, że zachwiany został konsensus, który od końca II Wojny Światowej stabilizował kapitalizm. Panicznie szukano rozwiązania, system wymagał szybkiego zrównoważenia na innych zasadach. Rządzący dostali wyraźny sygnał od pracowników i części klasy średniej, że ci nie będą tolerowali takiego spadku stopy życiowej. Pamiętna Zima Niepokojów, czyli fala potężnych strajków, które na przełomie 1978 i 1979 roku, wstrząsnęły kolebką kapitalizmu – Wielką Brytanią, dała do myślenia klasie rządzącej. Pracownicy wysłali wyraźny sygnał – albo ustabilizujecie sytuację, albo koniec z wami. Strajki zmiotły ówczesny lewicowy rząd, a zarazem konsensus, który utrzymywał brytyjski model państwa socjalnego. Twórczyniami tego konsensusu, co warto zaznaczyć, w równym stopniu była Partia Pracy co Partia Konserwatywna. Wtedy to jak królik z kapelusza wyjęta została przyszła osławiona Margaret Thatcher. Zmiana systemowa nie przyszła łatwo, a Thatcher miała w swojej partii silną opozycję zwolenników status quo.

wtorek, 9 marca 2010

Czy wyrobnicy wiedzy obalą status quo?

Przez cały wiek XX to robotnice i robotnicy zatrudnieni przy produkcji maszyn prowadzili strajki i przyczyniali się do przemian kapitalizmu. Nie ulega wprawdzie wątpliwości, że przepowiednia marksowska nie spełniła się co do skali efektów tych walk (kapitalizm nie opuścił areny dziejów) niemniej jednak niejednokrotnie przyczyniły się one do poważnych zmian politycznych, bezpośrednio – przez kluczowe znaczenie w przewrotach politycznych w takich miejscach jak RPA, Korea Południowa czy kraje satelickie ZSRR, lub pośrednio zmuszając państwa do tworzenia przyjaźniejszego prawa dla pracowników.

Znaczenie przemysłu maszynowego w XX wieku brało się przede wszystkim z jego rentowności (spowodowanej wysokimi kosztami wejścia dla producentów, co sprzyjało oligopolom) i kluczowego znaczenia jego wytworów. Samochód osobowy był bodaj najważniejszym dobrem konsumpcyjnym w minionym stuleciu. Statki, pociągi, samoloty i samochody ciężarowe stanowiły zaś krwiobieg gospodarki. Jednocześnie przemysł ten stwarzał miliony miejsc pracy i przez sam ten fakt wywoływali gigantyczne przemiany społeczne, przemiany zaś zawsze sprzyjają niepokojom, a niepokoje walkom. Spadek znaczenia i ilości protestów w tych branżach jest związany ściśle ze wzrostem konkurencji i obniżeniem rentowności produkcji, co powoduje wycofywanie się z nich kapitału i spadek zatrudnienia oraz spadek znaczenia dla systemu.

poniedziałek, 8 marca 2010

Sytuacja w południowym Chile: samoorganizacja biednych w czasie katastrofy i niekompetencja państwa

Poniższy tekst jest tłumaczeniem opisu solidarności sąsiedzkiej i grup samoobrony przeciw gangom w Concepcion w Chile, bezpośrednio po trzęsieniu ziemi. Tekst został opublikowany na portalu libcom.org


Dość powszechnie wiadomo już, że wielu ludzi postąpiło rozsądnie i wyniosło towary z centrów handlowych. Jednak nie więcej niż faktycznie potrzebowali. To było logiczne i konieczne – nie ma nawet sensu o tym dyskutować. Ludzie zorganizowali się w sposób spontaniczny - rozdawali mleko, pieluchy i wodę zgodnie z potrzebami każdej osoby. Zwracano zwłaszcza uwagę na liczbę dzieci w rodzinie.


niedziela, 7 marca 2010

Solidarne w walce? Ale o co i przeciw czemu?

Hasłem tegorocznej Manify jest „Solidarne w kryzysie, solidarne w walce”. Jest to jasne odniesienie do walki pracowniczej i czytelna aluzja do historii marszu z okazji Dnia Kobiet. Jako uczestniczki tego marszu, które co roku uczestniczą w Manifie, wzywając do większego udziału kobiet w organizowaniu się w miejscu pracy i w antykapitalistycznych ruchach społecznych, powinniśmy być zachwycone, że w tym roku pojawiło się takie hasło.

Niestety, mamy do czynienia z inną rzeczywistością. Dominujące postaci w ruchu feministycznym są faktycznie solidarne z neoliberalnym projektem lub reformistyczą socjal-demokracją, co stanowi niebezpieczne odejście od realnej walki: walki o budowę oddolnych organizacji społecznych i pracowniczych, niezależnych od szefów i od polityków. Taki oddolny ruch może wreszcie uwolnić się od polityki władzy i ją całkiem obalić.